Wytoczyłam wojnę tym wyblakłym majtkowym błękitom. Zwinęłam na próbę jeden kłębek w długi motek ok. metrowy (dobrze się to robi na nogach odwróconego krzesła) przewiązując luźno po kilkanaście zwojów w czterech miejscach i mocno zmoczyłam w ciepłej wodzie. Rozrobiłam farbę w gorącej wodzie i w dwóch kolorach khaki i grafitowy. Docelowo włóczka miała mieć kolor khaki łagodnie przechodzący w szary. Po 30 minutach leżakowania w roztworze okazało się, że w zasadzie połowa jest jasno szara a druga połowa blado szaro zielonkawa. Farba była do bawełny i sztucznych i wydawało mi się, że podobnie chwyci wełnę ale nie miała takiej ochoty. Rozrobiłam zatem dosłownie odrobinkę farby do wełny kolor zielony..
w efekcie:
otrzymałam pęto z szaro zielonym dość ciemnym kolorem u góry i na dole ostro zielone, pasujące zupełnie do niczego plamy. Farba do wełny dała bardzo intensywny kolor ale miał być khaki więc..
Rozrobiłam szybko dosłownie odrobinę żółtego barwnika i zamoczyłam połowę. Czy mam khaki? Nie :) ale za to żółtą rękę bo zapomniałam w pośpiechu o rękawiczce. Ostatecznie kolor mi się podoba bo wygląda tak:
Po farbowaniu mam moje ulubione zielenie więc operację uważam za udaną. Po majtkowym błękicie pozostało tylko wspomnienie ale.. miejcie się na baczności bo.. Ha! Zostało mi jeszcze z 8 motków i cała siata barwników! Podoba mi się ta zabawa i polecam każdemu, kto ma podobny problem z zalegającymi włóczkami w kolorach nie pasujący do niczego - warto :) Na dowód zdjęcie z serii przed i po z majcianym szetlandem czekającym dumnie na swoją kolej:
Może ktoś się skusi na podobny zabieg? W każdym razie ja polecam.
Fajny pomysł,super kolorki wyszły!
OdpowiedzUsuńFarbiarz z Malabrigo nie powstydziłby się takiego efektu! Wszystko fajnie wyszło i może dobrze , że to nie khaki? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe komentarze, już niebawem coś z niej udziergam :)
OdpowiedzUsuń